W 2024 roku najniższa krajowa przekroczy 4000 zł brutto. Od stycznia wyniesie 4242zł brutto przy zatrudnieniu na cały etat, a 27,70 zł brutto za godzinę pracy na umowie zlecenia. Od lipca stawki wzrosną odpowiednio do 4300 zł brutto i do 28,10 zł brutto. Jakie będą konsekwencje takiego wzrostu? Czy pracownicy rzeczywiście będą mieli więcej pieniędzy w swoich portfelach?
W bieżącym roku mieliśmy już do czynienia z rekordowymi podwyżkami wynagrodzenia minimalnego – najpierw do kwoty 3490 zł brutto w styczniu, a następnie do kwoty 3600 brutto w lipcu. Podwyżka planowana na 2024 jest kolejną próbą zaspokojenia potrzeb pracowników, którzy są najmniej wykwalifikowani na rynku pracy i sztucznie zawyża koszty pracy. Dlaczego? Ponieważ nie odpowiada skali wzrostu produktywności polskich przedsiębiorstw. Ten wzrost produktywności jest również zagrożony możliwymi opóźnieniami z KPO. Firmy nie zdążą się zautomatyzować na czas i jeśli nie mają dość kapitału, mogą popaść w spiralę płacowo-kosztową
- uważa Anna Stachniuk z Uniwersytetu WSB Merito Bydgoszcz.
- duże,
- zautomatyzowane,
- gdzie koszt pracownika nie jest kluczowy.
Podwyżki pensji minimalnej zagrożeniem dla średnich i małych firm
Już w tym roku sporo podmiotów „sprzedaje się” do dużych graczy, którzy z sukcesem wykorzystają potencjał tych biznesów. Małe firmy zakończą działalność lub pozostaną małe: ich dynamika wzrostu znacznie spadnie przez cięcie kosztów: redukcje managerów, wydatków na marketing, potrzebę zmiany modelu skalowania biznesu
– wyjaśnia Anna Stachniuk.
Więcej w portfelu to też więcej wydatków
- wzrost cen produktów i usług oraz rosnąca inflacja,
- konsolidacja rynku z ryzykiem monopolizowania go w niektórych sektorach lub przejmowania przez kapitał państwowy,
- wzrost wpłat do ZUS, NFZ i podatków – te częściowo zostaną przekazane na rozdawnictwo socjalne, które również zwiększa inflację i niechęć do podjęcia pracy,
- zawahanie na rynku specjalistów: spłaszczanie wartości ich pracy i nabytych kompetencji w stosunku do poziomu wynagrodzenia minimalnego kadry niewykwalifikowanej,
- wzrost ilości osób niepracujących i grupy charakteryzującej się tzw. wrodzoną bezradnością,
- potencjał dla rozwoju benefitów pozapłacowych, które będą próbą przekonania do siebie pracowników oraz optymalizują koszty firmy,
- rozwój „szarej strefy” oraz umów śmieciowych,
- upadłości firm, które nie są gotowe na taki wzrost kosztów oraz zahamowanie powstawania nowych działalności gospodarczych przez znaczący wzrost kosztów prowadzenia biznesu.