Dziś chyba nikomu nie trzeba już tłumaczyć jak ważna jest ochrona prywatności w Internecie, a także świadomość tego co i komu w nim udostępniamy. Informacja stała się towarem, który w wielu dziedzinach cywilnych i wojskowych cenniejszy jest od dóbr materialnych. Warto jednak przypominać i utrwalać zasady bezpiecznego korzystania z internetu, szczególnie w dobie social media.
Gdy w latach 70 tych ubiegłego wieku tworzono sieć Internet, nikt nie przypuszczał, że dzięki niemu świat stanie się globalną wioską. Sieć, która początkowo miała służyć ośrodkom akademickim i naukowym, sukcesywnie rozrastała się i wypełniała danymi. Dziś Internet przewija się praktycznie w każdej sferze naszego życia. Nikogo nie dziwią telefony, zegarki czy samochody komunikujące się z globalną siecią w celu pozyskania konkretnych informacji. Jednakże nie każdy zdaje sobie sprawę, że do Internetu podłącza się dziś całe budynki czy też osiedla. Ten niewątpliwy sukces globalnego kanału wymiany informacji wymusił jednak konieczność przedefiniowania wielu pojęć i zagrożeń. Szczególnie, że w czasach gdy Internet dopiero trafiał pod strzechy gospodarstw domowych, chętnie ale i beztrosko dzieliliśmy się z nim informacjami.
Choć początkowo, proceder ten wyglądał niewinnie to z chwilą wybuchu mody na Web 2.0 czyli Internetu społecznościowego, urósł on do skali problemu. Możliwości skatalogowania naszych przyzwyczajeń, preferencji czy kalendarza dnia, jest nieocenionym narzędziem każdego specjalisty od marketingu. Informacje na nasz temat gromadzone są mniej lub bardziej, dla nas, świadomie na każdym kroku. Identyfikacja terminali, w których płacimy kartą pozwala określić jakie marki ubrań nosimy najchętniej, czy jak i gdzie akurat planujemy urlop. Udostępniane z telefonów komórkowych zdjęcia czy dane na temat naszej aktywności fizycznej pozwalają ustalić gdzie w danym momencie się znajdujemy. Wyszukiwane przepisy kulinarne ujawnią czy danego dnia planujemy randkę lub jakie jest ryzyko, że zachorujemy np. na chorobę wieńcową.
Po Big Data, bo tak nazywają się zbiory naszych preferencji, sięgają nie tylko przedsiębiorstwa. Coraz częściej korzystają z nich urzędy czy agencje państwowe o służbach wywiadowczych nie wspominając. Niestety dostęp coraz częściej uzyskują także przestępcy, którzy wykorzystując tę wiedzę szukają najdogodniejszej formy by pozbawić nas naszych oszczędności. Dlatego też korzystając z Internetu powinniśmy zachować umiar i każdorazowo udostępniane treści odnosić do sytuacji życia codziennego. Zamieszczając publicznie w sieci zdjęcia bezpośrednio z wakacji, zadajmy sobie pytanie, czy chcemy by wszyscy wiedzieli, że nasze mieszkanie stoi puste? Podobnie kupując samochód, czy chcemy się chwalić całemu światu, że przed domem stoi coś wartego kradzieży? Odpowiedź brzmi: na pewno nie!
Dlatego też korzystajmy z ustawień prywatności, jakie oferują nam media społecznościowe. Przyjmując zasadę, że krąg odbiorców danej treści powinien być co najwyżej tak wąski jak w prywatnym życiu. Zasada, że co trafia do sieci pozostaje w niej na zawsze nie wzięła się bowiem znikąd. Stosujmy zasadę ograniczonego zaufania pamiętając, że w sieci pomiędzy nami a naszymi znajomymi jest ktoś kto obsługuje dany serwis. Są to nieznani nam ludzie, którzy także mają dostęp do przesyłanych informacji i nie wiemy, czy nie wykorzystają ich do własnych celów. Wyszukując w Internecie informacji, których nie chcemy powiązać z naszą osobą stosujmy tryb prywatny. Przesyłając poufną korespondencję sięgnijmy zaś po kryptografię. Podając komuś nasze dane jak PESEL, data urodzenia czy numer rachunku bankowego, zastanówmy się poważnie czy są one naszemu odbiorcy faktycznie niezbędne. Zachowujmy się wreszcie odpowiedzialnie, i nie ujawniajmy w sieci (nawet pojedynczym osobom) niczego, czego publicznie nie ujawnilibyśmy w świecie realnym. Bycie bezpiecznym w Internecie zależy bowiem tylko od nas samych.
mgr Krystian Kozera,
praktyk, wykładowca kierunku Bezpieczeństwo Wewnętrzne WSB.
Choć początkowo, proceder ten wyglądał niewinnie to z chwilą wybuchu mody na Web 2.0 czyli Internetu społecznościowego, urósł on do skali problemu. Możliwości skatalogowania naszych przyzwyczajeń, preferencji czy kalendarza dnia, jest nieocenionym narzędziem każdego specjalisty od marketingu. Informacje na nasz temat gromadzone są mniej lub bardziej, dla nas, świadomie na każdym kroku. Identyfikacja terminali, w których płacimy kartą pozwala określić jakie marki ubrań nosimy najchętniej, czy jak i gdzie akurat planujemy urlop. Udostępniane z telefonów komórkowych zdjęcia czy dane na temat naszej aktywności fizycznej pozwalają ustalić gdzie w danym momencie się znajdujemy. Wyszukiwane przepisy kulinarne ujawnią czy danego dnia planujemy randkę lub jakie jest ryzyko, że zachorujemy np. na chorobę wieńcową.
Po Big Data, bo tak nazywają się zbiory naszych preferencji, sięgają nie tylko przedsiębiorstwa. Coraz częściej korzystają z nich urzędy czy agencje państwowe o służbach wywiadowczych nie wspominając. Niestety dostęp coraz częściej uzyskują także przestępcy, którzy wykorzystując tę wiedzę szukają najdogodniejszej formy by pozbawić nas naszych oszczędności. Dlatego też korzystając z Internetu powinniśmy zachować umiar i każdorazowo udostępniane treści odnosić do sytuacji życia codziennego. Zamieszczając publicznie w sieci zdjęcia bezpośrednio z wakacji, zadajmy sobie pytanie, czy chcemy by wszyscy wiedzieli, że nasze mieszkanie stoi puste? Podobnie kupując samochód, czy chcemy się chwalić całemu światu, że przed domem stoi coś wartego kradzieży? Odpowiedź brzmi: na pewno nie!
Dlatego też korzystajmy z ustawień prywatności, jakie oferują nam media społecznościowe. Przyjmując zasadę, że krąg odbiorców danej treści powinien być co najwyżej tak wąski jak w prywatnym życiu. Zasada, że co trafia do sieci pozostaje w niej na zawsze nie wzięła się bowiem znikąd. Stosujmy zasadę ograniczonego zaufania pamiętając, że w sieci pomiędzy nami a naszymi znajomymi jest ktoś kto obsługuje dany serwis. Są to nieznani nam ludzie, którzy także mają dostęp do przesyłanych informacji i nie wiemy, czy nie wykorzystają ich do własnych celów. Wyszukując w Internecie informacji, których nie chcemy powiązać z naszą osobą stosujmy tryb prywatny. Przesyłając poufną korespondencję sięgnijmy zaś po kryptografię. Podając komuś nasze dane jak PESEL, data urodzenia czy numer rachunku bankowego, zastanówmy się poważnie czy są one naszemu odbiorcy faktycznie niezbędne. Zachowujmy się wreszcie odpowiedzialnie, i nie ujawniajmy w sieci (nawet pojedynczym osobom) niczego, czego publicznie nie ujawnilibyśmy w świecie realnym. Bycie bezpiecznym w Internecie zależy bowiem tylko od nas samych.
mgr Krystian Kozera,
praktyk, wykładowca kierunku Bezpieczeństwo Wewnętrzne WSB.